Kiedy ostrze lśniącej żyletki
coraz bardziej zagłębia się w nadgarstkach,
tnąc skórę, ścięgna i naczynia krwionośne.
Musi być to bardzo bolesne.
Ale tak naprawdę to nie boli!
Szczypie tylko nieco jak rana polana spirytusem.
Smakuje niczym lek lub zabieg
którego nie cierpisz, nie chcesz
a jednak godzisz się,
przyzwalasz na to zło konieczne,
wierząc w ten jedyny, uzasadniony i słuszny cel...
Spod ostrza spływają strumienie krwi.
Są żywe, ciepłe
Z początku nawet bardzo silne!
Pulsują niczym gejzery z odsłoniętych źródeł
Fontanną tryskają na wszystko w okół
Lawą wylewają z nabrzmiewających kraterów
Chwilę potem, już spokojnie płyną dość regularnie
aż w końcu zaczynają słabnąć, zasychać
drętwieją czubki palców i całe dłonie
robi się zimowo, śnieżnie, blado... słabo
tylko przed oczami wirują kolorowe plamy
I powiedz;
Czy jest coś strasznego w zasypianiu?! Napisane przez Spoks
dnia lutego 27 2016
|
dnia lutego 29 2016 00:15:13
dnia lutego 29 2016 00:27:34
dnia marca 01 2016 11:39:30