Ołtarze krwią broczą w każdej z czterech świątyń - ku bogom składane ofiary z nędzników.
Wyludnia się miasto, pozostali mądrzy
w liczbie jedenastu - na smutnym obliczu
pierwszego kapłana strach nieludzki widać.
Ceremoniał właśnie miał się rozpoczynać,
gdy odrzwia wiatr wyrwał i dusze wpłynęły,
jęcząc wniebogłosy. I bóg powstał wtedy.
Szaty dostojników w strzępy pozamieniał.
Hierarchowie zbledli, nagle w niego wierząc -
jam jest sędzią życia, jam złego pogrzebał,
więc odstąpcie sądów, nie ufajcie mieczom.
Powstał z martwych łotrzyk, skazany za kradzież,
na drugim ołtarzu zwykły oprych wstaje,
z trzeciego gwałciciel zsunął się bezwładnie,
przy czwartym morderca cichy jęk wydaje.
Pośród klerykałów był jednak heretyk -
uniósł krzyż do góry, zmieniając modlitwę.
Ten, co leży w pętach, nie może niestety
zakłócić nam rytu - wygrałeś nie bitwę,
lecz potyczkę ledwie ze sługami prawdy.
Nie istniejesz wśród nas - stwórca niełaskawy
wziąłby z wielką chęcią, co daliśmy w darze.
Chciałbyś, lecz nie jesteś sednem wyobrażeń.
Za odstępcą poszli następni z szeregu,
coraz odważniejsi i z orężem w dłoniach.
Znów krwią oznaczyli drogę pełną grzechów.
Znów czerwień spłynęła po kamiennych schodach.
Cóż to za bóg, spytasz... rozejrzyj się wkoło,
cierpią tylko słabi, gdy wołasz o pomoc
nie słychać odzewu, bóg ma inne sprawy.
Jednak my jak zwykle na ofiarę damy...
Mariusz Ciszek 02.12.2016 r. Napisane przez Mariusz14
dnia grudnia 03 2017
|
dnia grudnia 07 2017 16:57:05
dnia grudnia 08 2017 00:12:06